Najlepiej zachowane na świecie miejsce po uderzeniu meteorytu w Ziemi znajduje się północnej Arizonie, około 40 mil (65 km) od Flagstaff. Aby tam dotrzeć wystarczy trochę zboczyć z trasy pomiędzy Wielkim Kanionem a Sedoną. I zdecydowanie warto to zrobić.
Krater powstał w wyniku zderzenia asteroidy, który poruszał się z prędkością 26 000 mil na godzinę, co daje z Ziemią około 50000 lat temu. Krater ma obwód długości 2,4 mili czyli 3,8 km i 550 stóp (167 m) głębokości.
Cóż, większość z nas i tak nie jest w stanie sobie wyobrazić tak ogromnej dziury. Co więcej z wielkości tej przestrzeni zdajemy sobie dopiero sprawę korzystając z lornetki i tekturowej postaci umieszczonej w samym środku krateru. Bez lornetki czy dobrego obiektywu w aparacie tej postaci po prostu nie widać.
Wydawałoby się, że tak unikalne miejsce będzie oblegane przez turystów, a było tylko kilka samochodów. Być może konkurencja tak uznanych atrakcji jak Wielki Kanion i Sedona jest tego powodem. Tym bardziej proponuję nadrzucić trochę drogi i zobaczyć ten krater.
Dla zainteresowanych strona visitor center The Meteor Crater visitor center.
Gdziekolwiek - Cokolwiek - Jakkolwiek
O miejscach, wydarzeniach, sytuacjach, rzeczach czyli o wszystkim co małe, ulotne. A małe, z pozoru, nieważne rzeczy to całkiem spory kawałek, szybko znikającej z pamięci, rzeczywistowści.
poniedziałek, 22 sierpnia 2016
niedziela, 7 sierpnia 2016
Jeruzal czyli Ranczo
Wielbiciele serialu Ranczo powinni odwiedzić Jeruzal czyli filmowe Wilkowyje. Wieś jest położona zdala od głównych dróg, więc zastanawiam się, jak takie miejsce znaleziono wśród setek innych miejsc.
Rynek, kościół, sklep – wszystko jest tak jak możemy oglądać w serialu. Także inne budynki, które „grają” w Ranczu łatwo jest odnaleźć ponieważ, dla zainteresowanych, przygotowano tablicę informacyjną z rozmieszczeniem obiektów. Przy każdym budynku znajduje się informacja jaką rolę grał w filmie. Spacer zajmie jakieś 20-30 minut.
Punktem obowiązkowym jest oczywiście wizyta w sklepie, gdzie można kupić mamrota. Co prawda wnętrze sklepu nie jest to samo.
Jest jeszcze trasa rowerowa śladami Rancza, dzięki której zobaczycie jeszcze trochę okolicy, w tym jeziorko.
Jeruzal to fajny przykład wykorzystania filmu do stworzenia ciekawostki/atrakcji turystycznej. Takich miejsc jest zdecydowanie więcej, zainteresowanym polecam Mazowsze na filmowo.
Rynek, kościół, sklep – wszystko jest tak jak możemy oglądać w serialu. Także inne budynki, które „grają” w Ranczu łatwo jest odnaleźć ponieważ, dla zainteresowanych, przygotowano tablicę informacyjną z rozmieszczeniem obiektów. Przy każdym budynku znajduje się informacja jaką rolę grał w filmie. Spacer zajmie jakieś 20-30 minut.
Punktem obowiązkowym jest oczywiście wizyta w sklepie, gdzie można kupić mamrota. Co prawda wnętrze sklepu nie jest to samo.
Jest jeszcze trasa rowerowa śladami Rancza, dzięki której zobaczycie jeszcze trochę okolicy, w tym jeziorko.
Jeruzal to fajny przykład wykorzystania filmu do stworzenia ciekawostki/atrakcji turystycznej. Takich miejsc jest zdecydowanie więcej, zainteresowanym polecam Mazowsze na filmowo.
środa, 29 czerwca 2016
Wielki Kanion
Pisanie artykułu na temat Wielkiego Kanionu to wyzwanie. Dostępnych jest mnóstwo zdjęć, reportaży, przewodników, opisów, filmów i nie warto konkurować z tym wszystkim. Jednak musiała powstać jakaś kontynuacja postu „W drodze do Wielkiego Kanionu”, więc jest.
- Wielki Kanion jest genialny!
- Chodniki i płotki wzdłuż krawędzi są tylko w najbardziej uczęszczanych miejscach, dalej każdy bierze odpowiedzialność za siebie; pewnie w Europie wszystko byłoby ogrodzone
- Trzeba w spędzić tam cały dzień i doczekać cierpliwie do zachodu słońca – będziecie mieć dowód, że zdjęcia nie są podkolorowane; a po zachodzie widoki też są fantastyczne
- Fauna i flora – jest co podziwiać
- Jeśli chcecie zejść na dno Kanionu to zaplanujcie na eskapadę kilka dni; sprawdźcie alerty na stronie parku narodowego i pamiętajcie, że warunki na dole są całkiem inne
- Kanion można zwiedzać z różnych stron, sprawdźcie South Rim, North Rim, West Planning i East Planning – takie opcje znalazłam na grandcanyon.com; najpopularniejsze są South Rim i North Rim
niedziela, 26 czerwca 2016
W drodze do Wielkiego Kanionu
Zobaczenie Wielkiego Kanionu zawsze było moim marzeniem. Jednak jest to miejsce, które trudno odwiedzić tak przypadkiem, po drodze. Wielki Kanion jest celem samym w sobie i w 100% na to zasługuje. Na szczęście pobyt na Zachodnim Wybrzeżu udało się tak zorganizować, aby Wielki Kanion znalazł się na liście głównych atrakcji.
W prawie ośmiuset kilometrową trasę wyruszyliśmy z San Diego. Nie wiedziałam, że znajomi przygotowali dla nas jeszcze dodatkowe atrakcje po drodze. Zanim dotarliśmy do Williams, gdzie mieliśmy zarezerwowany bed&breakfast, zobaczyliśmy Salvation Mountain Monument i Imperial Dunes.
Williams to miasteczko na słynnej trasie 66 – Historic Route 66, które żyje z ruchu turystycznego wokół Wielkiego Kanionu. Miasto jest nastawione na turystów, ale w sposób, który nie „zabił” czaru i lokalności miejsca. Nasz B&B mieścił się w dawnym domu publicznym (the Red Garter B&B Inn), a wątpliwości co do dawnej funkcji budynku, rozwiewała dekoracja fasady.
Kilka restauracji, trochę sklepów z pamiątkami czyli to czego potrzebują turyści. Lecz miejscowość nabrała całkiem innego kolorytu, kiedy zaczęli pojawiać się uczestnicy i fani rodeo. To nie żart, w następnych dniach, w Williams, odbywało się rodeo. Można było poczuć się jak w filmie bo atmosfera w miasteczku nie różniła się zbytnio od tego co można zobaczyć na filmach. Warto sprawdzić kalendarz wydarzeń w mieście i tak zaplanować pobyt aby skorzystać z dodatkowych atrakcji.
Jak się okazało to już sama droga nad Wielki Kanion stała się atrakcją.
W prawie ośmiuset kilometrową trasę wyruszyliśmy z San Diego. Nie wiedziałam, że znajomi przygotowali dla nas jeszcze dodatkowe atrakcje po drodze. Zanim dotarliśmy do Williams, gdzie mieliśmy zarezerwowany bed&breakfast, zobaczyliśmy Salvation Mountain Monument i Imperial Dunes.
Williams to miasteczko na słynnej trasie 66 – Historic Route 66, które żyje z ruchu turystycznego wokół Wielkiego Kanionu. Miasto jest nastawione na turystów, ale w sposób, który nie „zabił” czaru i lokalności miejsca. Nasz B&B mieścił się w dawnym domu publicznym (the Red Garter B&B Inn), a wątpliwości co do dawnej funkcji budynku, rozwiewała dekoracja fasady.
Kilka restauracji, trochę sklepów z pamiątkami czyli to czego potrzebują turyści. Lecz miejscowość nabrała całkiem innego kolorytu, kiedy zaczęli pojawiać się uczestnicy i fani rodeo. To nie żart, w następnych dniach, w Williams, odbywało się rodeo. Można było poczuć się jak w filmie bo atmosfera w miasteczku nie różniła się zbytnio od tego co można zobaczyć na filmach. Warto sprawdzić kalendarz wydarzeń w mieście i tak zaplanować pobyt aby skorzystać z dodatkowych atrakcji.
Jak się okazało to już sama droga nad Wielki Kanion stała się atrakcją.
wtorek, 14 czerwca 2016
Lublin
Przez wiele lat weekendową „mekką” Warszawy był Kazimierz Dolny. Rzeczywiście Kazimierz to urokliwe miasto, gdzie wiele się działo. Jednak dzisiaj, niemal w każdym mieście i miasteczku jest mnóstwo imprez i wydarzeń. Dlatego sam program kulturalny i kilka zabytków nie wystarczy, trzeba mieć to „coś”.
Moim zdaniem Lublin ma wszystko, czego potrzeba na dobry weekend. Co więcej, to miasto do którego można wracać i zawsze będzie coś do odkrycia. A jeśli już wszystko odkryjemy, to przecież zawsze można spędzić czas na szwendaniu się i zaglądaniu do kawiarni i galerii. Przyznaję, że trochę dziwię się, że tak mało mówi się o Lublinie.
To na tyle wrażeń z krótkiego pobytu, przejdźmy do konkretów. Lista obiektów do objerzenia to kilkadziesiąt punktów rozsianych po różnych częściach miasta. Jednak najważniejsze, jak w większości polskich miast, jest Stare Miasto. Pomiędzy Bramą Grodzką i Bramą Krakowską znajdziemy najwięcej zabytków m.in. Katedrę, Kościół Św. Stanisława i Klasztor Ojców Dominikanów, Plac po Farze, Stary Ratusz z Trybunałem , Basztę Półokrągłą zwaną Gotycką.
Ważnym miejscem jest Wzgórze Zamkowe, gdzie znajdziemy Kaplicę Zamkową pod wezwaniem Św. Trójcy, Zamek i Wieżę – Donżon. Warto tak zorganizować, pobyt w mieście aby odwiedzić wspomnianą Kaplicę Św. Trójcy, która słynie z przepięknych fresków. Rzeczywiście miejsce robi niesamowite wrażenie. Freski pokazujące codzienne życie znajdziemy w Piwnicy pod Fortuną, w zabytkowej kamienicy Lubomirskich. Podziemia te zostały przekształcone w Muzeum, które z sukcesem wykorzystuje techniki multimedialne aby opowiedzieć historię miasta.
Wzgórze Zamkowe było świadkiem masakry 22 lipca 1944 roku, dlatego lublinianie patrzą na to miejsce zdecydowanie inaczej niż turyści. Pomiędzy Starym Miastem a Wzgórzem Zamkowym, w okresie przed II Wojną Światową znajdowała się dzielnica żydowska. Historia tego miasta przez prawie 500 lat była współtworzona przez ludność żydowską, dlatego był określony mianem Jerozolimy Królestwa Polskiego. Niestety, w czasie okupacji Niemcy całkowicie zniszczyli dzielnicę żydowską, a jej mieszkańców wymordowali w obozach w Majdanku, Bełżcu i Sobiborze. Niewiele jest miejsc związanych z obecnością społeczności żydowskiej w Lublinie, ale pamięć pozostała.
Lublin, w ostatnich latach postawił na kulturę. Wyjątkowym wydarzeniem jest Noc Kultury, która w tym roku (2016) była już 10tą edycją. Na potrzeby wydarzeń kulturalnych otwarto ostatnio Centrum Spotkania Kultur – nowoczesny obiekt wielofunkcyjny.
Wszystkim polecam Lubelski Ośrodek Informacji Turystycznej i Kulturalnej przy ul. Jezuickiej 1/3. Tam znajdziecie przydatne informacje i podpowiedź co zrobić aby dobrze spędzić czas w Lublinie (info@loitik.eu)
Moim zdaniem Lublin ma wszystko, czego potrzeba na dobry weekend. Co więcej, to miasto do którego można wracać i zawsze będzie coś do odkrycia. A jeśli już wszystko odkryjemy, to przecież zawsze można spędzić czas na szwendaniu się i zaglądaniu do kawiarni i galerii. Przyznaję, że trochę dziwię się, że tak mało mówi się o Lublinie.
To na tyle wrażeń z krótkiego pobytu, przejdźmy do konkretów. Lista obiektów do objerzenia to kilkadziesiąt punktów rozsianych po różnych częściach miasta. Jednak najważniejsze, jak w większości polskich miast, jest Stare Miasto. Pomiędzy Bramą Grodzką i Bramą Krakowską znajdziemy najwięcej zabytków m.in. Katedrę, Kościół Św. Stanisława i Klasztor Ojców Dominikanów, Plac po Farze, Stary Ratusz z Trybunałem , Basztę Półokrągłą zwaną Gotycką.
Ważnym miejscem jest Wzgórze Zamkowe, gdzie znajdziemy Kaplicę Zamkową pod wezwaniem Św. Trójcy, Zamek i Wieżę – Donżon. Warto tak zorganizować, pobyt w mieście aby odwiedzić wspomnianą Kaplicę Św. Trójcy, która słynie z przepięknych fresków. Rzeczywiście miejsce robi niesamowite wrażenie. Freski pokazujące codzienne życie znajdziemy w Piwnicy pod Fortuną, w zabytkowej kamienicy Lubomirskich. Podziemia te zostały przekształcone w Muzeum, które z sukcesem wykorzystuje techniki multimedialne aby opowiedzieć historię miasta.
Wzgórze Zamkowe było świadkiem masakry 22 lipca 1944 roku, dlatego lublinianie patrzą na to miejsce zdecydowanie inaczej niż turyści. Pomiędzy Starym Miastem a Wzgórzem Zamkowym, w okresie przed II Wojną Światową znajdowała się dzielnica żydowska. Historia tego miasta przez prawie 500 lat była współtworzona przez ludność żydowską, dlatego był określony mianem Jerozolimy Królestwa Polskiego. Niestety, w czasie okupacji Niemcy całkowicie zniszczyli dzielnicę żydowską, a jej mieszkańców wymordowali w obozach w Majdanku, Bełżcu i Sobiborze. Niewiele jest miejsc związanych z obecnością społeczności żydowskiej w Lublinie, ale pamięć pozostała.
Lublin, w ostatnich latach postawił na kulturę. Wyjątkowym wydarzeniem jest Noc Kultury, która w tym roku (2016) była już 10tą edycją. Na potrzeby wydarzeń kulturalnych otwarto ostatnio Centrum Spotkania Kultur – nowoczesny obiekt wielofunkcyjny.
Wszystkim polecam Lubelski Ośrodek Informacji Turystycznej i Kulturalnej przy ul. Jezuickiej 1/3. Tam znajdziecie przydatne informacje i podpowiedź co zrobić aby dobrze spędzić czas w Lublinie (info@loitik.eu)
niedziela, 29 maja 2016
Imperial Dunes - Kalifornia
Nie wiem dlaczego pustynia kojarzy mi się, przede wszystkim, z piaszczystymi wydmami (nie wiem czy istnieją wydmy inne niż piaszczyste). W rzeczywistości pustynie mogą być bardzo różne. Teoria mówi o pustyniach skalistych, kamienistych, żwirowych, piaszczystych, ilastych, słonych i lodowych.
Jednak podejście naukowe pozostawmy na boku, bo przecież dużo ciekawiej jest oglądać świat na żywo.
Przegląd różnych obszarów, które zaliczyłabym do pustyń lub pustynnych można zobaczyć podróżując po zachodnich stanach USA. Sądziłam, że etap robienia tysięcy zdjęć krajobrazom za oknem samochodu mam już za sobą. Okazało się, że po kilkudniowej podróży skończyłam z gigantyczną liczbą zdjęć w temacie krajobrazy inne niż las.
Największym zaskoczeniem tej podróży były dla mnie Glamis Dunes / Algodones Dunes / Imperial Sand Dunes. Nagle na horyzoncie pokazał się pas wydm, takich typowych jakie możemy zobaczyć nad morzem.
Jest to największa piaszczysta wydma w Kalifornii, która obejmuje obszar o długości ok. 72 km i szerokości ok. 10 km. „Łacha” piachu wygląda jak z obrazka i trudno sobie wyobrazić w jaki sposób powstała. Podobno jest pozostałość po wylewach rzeki Kolorado, która często zmieniała kierunek swojego biegu. Ponieważ nie znalazłam lepszego źródła informacji, dlatego link do Wikipedii.
Imperial Dunes to także obszar dostępny dla fanów sportów terenowych. Więcej informacji znajdziecie w serwisie o pustyniach USA.
Jednak podejście naukowe pozostawmy na boku, bo przecież dużo ciekawiej jest oglądać świat na żywo.
Przegląd różnych obszarów, które zaliczyłabym do pustyń lub pustynnych można zobaczyć podróżując po zachodnich stanach USA. Sądziłam, że etap robienia tysięcy zdjęć krajobrazom za oknem samochodu mam już za sobą. Okazało się, że po kilkudniowej podróży skończyłam z gigantyczną liczbą zdjęć w temacie krajobrazy inne niż las.
Największym zaskoczeniem tej podróży były dla mnie Glamis Dunes / Algodones Dunes / Imperial Sand Dunes. Nagle na horyzoncie pokazał się pas wydm, takich typowych jakie możemy zobaczyć nad morzem.
Jest to największa piaszczysta wydma w Kalifornii, która obejmuje obszar o długości ok. 72 km i szerokości ok. 10 km. „Łacha” piachu wygląda jak z obrazka i trudno sobie wyobrazić w jaki sposób powstała. Podobno jest pozostałość po wylewach rzeki Kolorado, która często zmieniała kierunek swojego biegu. Ponieważ nie znalazłam lepszego źródła informacji, dlatego link do Wikipedii.
Imperial Dunes to także obszar dostępny dla fanów sportów terenowych. Więcej informacji znajdziecie w serwisie o pustyniach USA.
sobota, 14 maja 2016
Peruwiańska kuchnia
Oglądając jeden z kulinarnych „show” po raz pierwszy usłyszałam nazwę „ceviche”. Przygotowanie przystawki stanowiło spory problem dla uczestników programu, a co gorsza było to danie często zamawiane przez gości telewizyjnej restauracji. Efekt, jak dla mnie, był bardzo edukacyjny, ponieważ poszukałam informacji co to jest.
Okazało się, że jest to najbardziej znana potrawa peruwiańska, która składa się ze świeżej surowej białej ryby w pikantnej marynacie z soku z limonki, cebuli i ostrej papryki. Dlatego, gdy dowiedziałam się, że mam szansę na wizytę w Peru, spróbowanie ceviche stało się niemal celem.
I powiem krótko – warto było, ceviche jest rewelacyjne. Oczywiście każde miejsce ma swój trochę inny sposób na marynowanie ryby, ale zestaw podstawowych składników pozostaje taki sam.
Najpierw spróbowaliśmy ceviche w jednej z restauracji sieci Segundo Muelle, ponieważ przestrzegano nas przed przypadkowymi miejscami, gdzie świeżość ryby może budzić wątpliwości. Jednak następny raz skusiliśmy się na ceviche i inne lokalne dania w zwykłym barze w Barranco.
Było rewelacyjne i żałuję, że podczas jednego krótkiego pobytu nie można spróbować wszystkiego.
Niektórzy mówią, że kuchnia peruwiańska to jedna z najlepszych. Trudno mi potwierdzić lub zaprzeczyć, bo lubię także kuchnie brazylijską i meksykańską.
Dla zainteresowanych strona sieci restauracji Segundo Muelle
Okazało się, że jest to najbardziej znana potrawa peruwiańska, która składa się ze świeżej surowej białej ryby w pikantnej marynacie z soku z limonki, cebuli i ostrej papryki. Dlatego, gdy dowiedziałam się, że mam szansę na wizytę w Peru, spróbowanie ceviche stało się niemal celem.
I powiem krótko – warto było, ceviche jest rewelacyjne. Oczywiście każde miejsce ma swój trochę inny sposób na marynowanie ryby, ale zestaw podstawowych składników pozostaje taki sam.
Najpierw spróbowaliśmy ceviche w jednej z restauracji sieci Segundo Muelle, ponieważ przestrzegano nas przed przypadkowymi miejscami, gdzie świeżość ryby może budzić wątpliwości. Jednak następny raz skusiliśmy się na ceviche i inne lokalne dania w zwykłym barze w Barranco.
Było rewelacyjne i żałuję, że podczas jednego krótkiego pobytu nie można spróbować wszystkiego.
Niektórzy mówią, że kuchnia peruwiańska to jedna z najlepszych. Trudno mi potwierdzić lub zaprzeczyć, bo lubię także kuchnie brazylijską i meksykańską.
Dla zainteresowanych strona sieci restauracji Segundo Muelle
Subskrybuj:
Posty (Atom)