Najlepiej zachowane na świecie miejsce po uderzeniu meteorytu w Ziemi znajduje się północnej Arizonie, około 40 mil (65 km) od Flagstaff. Aby tam dotrzeć wystarczy trochę zboczyć z trasy pomiędzy Wielkim Kanionem a Sedoną. I zdecydowanie warto to zrobić.
Krater powstał w wyniku zderzenia asteroidy, który poruszał się z prędkością 26 000 mil na godzinę, co daje z Ziemią około 50000 lat temu. Krater ma obwód długości 2,4 mili czyli 3,8 km i 550 stóp (167 m) głębokości.
Cóż, większość z nas i tak nie jest w stanie sobie wyobrazić tak ogromnej dziury. Co więcej z wielkości tej przestrzeni zdajemy sobie dopiero sprawę korzystając z lornetki i tekturowej postaci umieszczonej w samym środku krateru. Bez lornetki czy dobrego obiektywu w aparacie tej postaci po prostu nie widać.
Wydawałoby się, że tak unikalne miejsce będzie oblegane przez turystów, a było tylko kilka samochodów. Być może konkurencja tak uznanych atrakcji jak Wielki Kanion i Sedona jest tego powodem. Tym bardziej proponuję nadrzucić trochę drogi i zobaczyć ten krater.
Dla zainteresowanych strona visitor center The Meteor Crater visitor center.
O miejscach, wydarzeniach, sytuacjach, rzeczach czyli o wszystkim co małe, ulotne. A małe, z pozoru, nieważne rzeczy to całkiem spory kawałek, szybko znikającej z pamięci, rzeczywistowści.
poniedziałek, 22 sierpnia 2016
niedziela, 7 sierpnia 2016
Jeruzal czyli Ranczo
Wielbiciele serialu Ranczo powinni odwiedzić Jeruzal czyli filmowe Wilkowyje. Wieś jest położona zdala od głównych dróg, więc zastanawiam się, jak takie miejsce znaleziono wśród setek innych miejsc.
Rynek, kościół, sklep – wszystko jest tak jak możemy oglądać w serialu. Także inne budynki, które „grają” w Ranczu łatwo jest odnaleźć ponieważ, dla zainteresowanych, przygotowano tablicę informacyjną z rozmieszczeniem obiektów. Przy każdym budynku znajduje się informacja jaką rolę grał w filmie. Spacer zajmie jakieś 20-30 minut.
Punktem obowiązkowym jest oczywiście wizyta w sklepie, gdzie można kupić mamrota. Co prawda wnętrze sklepu nie jest to samo.
Jest jeszcze trasa rowerowa śladami Rancza, dzięki której zobaczycie jeszcze trochę okolicy, w tym jeziorko.
Jeruzal to fajny przykład wykorzystania filmu do stworzenia ciekawostki/atrakcji turystycznej. Takich miejsc jest zdecydowanie więcej, zainteresowanym polecam Mazowsze na filmowo.
Rynek, kościół, sklep – wszystko jest tak jak możemy oglądać w serialu. Także inne budynki, które „grają” w Ranczu łatwo jest odnaleźć ponieważ, dla zainteresowanych, przygotowano tablicę informacyjną z rozmieszczeniem obiektów. Przy każdym budynku znajduje się informacja jaką rolę grał w filmie. Spacer zajmie jakieś 20-30 minut.
Punktem obowiązkowym jest oczywiście wizyta w sklepie, gdzie można kupić mamrota. Co prawda wnętrze sklepu nie jest to samo.
Jest jeszcze trasa rowerowa śladami Rancza, dzięki której zobaczycie jeszcze trochę okolicy, w tym jeziorko.
Jeruzal to fajny przykład wykorzystania filmu do stworzenia ciekawostki/atrakcji turystycznej. Takich miejsc jest zdecydowanie więcej, zainteresowanym polecam Mazowsze na filmowo.
środa, 29 czerwca 2016
Wielki Kanion
Pisanie artykułu na temat Wielkiego Kanionu to wyzwanie. Dostępnych jest mnóstwo zdjęć, reportaży, przewodników, opisów, filmów i nie warto konkurować z tym wszystkim. Jednak musiała powstać jakaś kontynuacja postu „W drodze do Wielkiego Kanionu”, więc jest.
- Wielki Kanion jest genialny!
- Chodniki i płotki wzdłuż krawędzi są tylko w najbardziej uczęszczanych miejscach, dalej każdy bierze odpowiedzialność za siebie; pewnie w Europie wszystko byłoby ogrodzone
- Trzeba w spędzić tam cały dzień i doczekać cierpliwie do zachodu słońca – będziecie mieć dowód, że zdjęcia nie są podkolorowane; a po zachodzie widoki też są fantastyczne
- Fauna i flora – jest co podziwiać
- Jeśli chcecie zejść na dno Kanionu to zaplanujcie na eskapadę kilka dni; sprawdźcie alerty na stronie parku narodowego i pamiętajcie, że warunki na dole są całkiem inne
- Kanion można zwiedzać z różnych stron, sprawdźcie South Rim, North Rim, West Planning i East Planning – takie opcje znalazłam na grandcanyon.com; najpopularniejsze są South Rim i North Rim
niedziela, 26 czerwca 2016
W drodze do Wielkiego Kanionu
Zobaczenie Wielkiego Kanionu zawsze było moim marzeniem. Jednak jest to miejsce, które trudno odwiedzić tak przypadkiem, po drodze. Wielki Kanion jest celem samym w sobie i w 100% na to zasługuje. Na szczęście pobyt na Zachodnim Wybrzeżu udało się tak zorganizować, aby Wielki Kanion znalazł się na liście głównych atrakcji.
W prawie ośmiuset kilometrową trasę wyruszyliśmy z San Diego. Nie wiedziałam, że znajomi przygotowali dla nas jeszcze dodatkowe atrakcje po drodze. Zanim dotarliśmy do Williams, gdzie mieliśmy zarezerwowany bed&breakfast, zobaczyliśmy Salvation Mountain Monument i Imperial Dunes.
Williams to miasteczko na słynnej trasie 66 – Historic Route 66, które żyje z ruchu turystycznego wokół Wielkiego Kanionu. Miasto jest nastawione na turystów, ale w sposób, który nie „zabił” czaru i lokalności miejsca. Nasz B&B mieścił się w dawnym domu publicznym (the Red Garter B&B Inn), a wątpliwości co do dawnej funkcji budynku, rozwiewała dekoracja fasady.
Kilka restauracji, trochę sklepów z pamiątkami czyli to czego potrzebują turyści. Lecz miejscowość nabrała całkiem innego kolorytu, kiedy zaczęli pojawiać się uczestnicy i fani rodeo. To nie żart, w następnych dniach, w Williams, odbywało się rodeo. Można było poczuć się jak w filmie bo atmosfera w miasteczku nie różniła się zbytnio od tego co można zobaczyć na filmach. Warto sprawdzić kalendarz wydarzeń w mieście i tak zaplanować pobyt aby skorzystać z dodatkowych atrakcji.
Jak się okazało to już sama droga nad Wielki Kanion stała się atrakcją.
Williams to miasteczko na słynnej trasie 66 – Historic Route 66, które żyje z ruchu turystycznego wokół Wielkiego Kanionu. Miasto jest nastawione na turystów, ale w sposób, który nie „zabił” czaru i lokalności miejsca. Nasz B&B mieścił się w dawnym domu publicznym (the Red Garter B&B Inn), a wątpliwości co do dawnej funkcji budynku, rozwiewała dekoracja fasady.
Jak się okazało to już sama droga nad Wielki Kanion stała się atrakcją.
wtorek, 14 czerwca 2016
Lublin
Przez wiele lat weekendową „mekką” Warszawy był Kazimierz Dolny. Rzeczywiście Kazimierz to urokliwe miasto, gdzie wiele się działo. Jednak dzisiaj, niemal w każdym mieście i miasteczku jest mnóstwo imprez i wydarzeń. Dlatego sam program kulturalny i kilka zabytków nie wystarczy, trzeba mieć to „coś”.
Moim zdaniem Lublin ma wszystko, czego potrzeba na dobry weekend. Co więcej, to miasto do którego można wracać i zawsze będzie coś do odkrycia. A jeśli już wszystko odkryjemy, to przecież zawsze można spędzić czas na szwendaniu się i zaglądaniu do kawiarni i galerii. Przyznaję, że trochę dziwię się, że tak mało mówi się o Lublinie.
To na tyle wrażeń z krótkiego pobytu, przejdźmy do konkretów. Lista obiektów do objerzenia to kilkadziesiąt punktów rozsianych po różnych częściach miasta. Jednak najważniejsze, jak w większości polskich miast, jest Stare Miasto. Pomiędzy Bramą Grodzką i Bramą Krakowską znajdziemy najwięcej zabytków m.in. Katedrę, Kościół Św. Stanisława i Klasztor Ojców Dominikanów, Plac po Farze, Stary Ratusz z Trybunałem , Basztę Półokrągłą zwaną Gotycką.
Ważnym miejscem jest Wzgórze Zamkowe, gdzie znajdziemy Kaplicę Zamkową pod wezwaniem Św. Trójcy, Zamek i Wieżę – Donżon. Warto tak zorganizować, pobyt w mieście aby odwiedzić wspomnianą Kaplicę Św. Trójcy, która słynie z przepięknych fresków. Rzeczywiście miejsce robi niesamowite wrażenie. Freski pokazujące codzienne życie znajdziemy w Piwnicy pod Fortuną, w zabytkowej kamienicy Lubomirskich. Podziemia te zostały przekształcone w Muzeum, które z sukcesem wykorzystuje techniki multimedialne aby opowiedzieć historię miasta.
Wzgórze Zamkowe było świadkiem masakry 22 lipca 1944 roku, dlatego lublinianie patrzą na to miejsce zdecydowanie inaczej niż turyści. Pomiędzy Starym Miastem a Wzgórzem Zamkowym, w okresie przed II Wojną Światową znajdowała się dzielnica żydowska. Historia tego miasta przez prawie 500 lat była współtworzona przez ludność żydowską, dlatego był określony mianem Jerozolimy Królestwa Polskiego. Niestety, w czasie okupacji Niemcy całkowicie zniszczyli dzielnicę żydowską, a jej mieszkańców wymordowali w obozach w Majdanku, Bełżcu i Sobiborze. Niewiele jest miejsc związanych z obecnością społeczności żydowskiej w Lublinie, ale pamięć pozostała.
Lublin, w ostatnich latach postawił na kulturę. Wyjątkowym wydarzeniem jest Noc Kultury, która w tym roku (2016) była już 10tą edycją. Na potrzeby wydarzeń kulturalnych otwarto ostatnio Centrum Spotkania Kultur – nowoczesny obiekt wielofunkcyjny.
Wszystkim polecam Lubelski Ośrodek Informacji Turystycznej i Kulturalnej przy ul. Jezuickiej 1/3. Tam znajdziecie przydatne informacje i podpowiedź co zrobić aby dobrze spędzić czas w Lublinie (info@loitik.eu)
Moim zdaniem Lublin ma wszystko, czego potrzeba na dobry weekend. Co więcej, to miasto do którego można wracać i zawsze będzie coś do odkrycia. A jeśli już wszystko odkryjemy, to przecież zawsze można spędzić czas na szwendaniu się i zaglądaniu do kawiarni i galerii. Przyznaję, że trochę dziwię się, że tak mało mówi się o Lublinie.


Wzgórze Zamkowe było świadkiem masakry 22 lipca 1944 roku, dlatego lublinianie patrzą na to miejsce zdecydowanie inaczej niż turyści. Pomiędzy Starym Miastem a Wzgórzem Zamkowym, w okresie przed II Wojną Światową znajdowała się dzielnica żydowska. Historia tego miasta przez prawie 500 lat była współtworzona przez ludność żydowską, dlatego był określony mianem Jerozolimy Królestwa Polskiego. Niestety, w czasie okupacji Niemcy całkowicie zniszczyli dzielnicę żydowską, a jej mieszkańców wymordowali w obozach w Majdanku, Bełżcu i Sobiborze. Niewiele jest miejsc związanych z obecnością społeczności żydowskiej w Lublinie, ale pamięć pozostała.
Lublin, w ostatnich latach postawił na kulturę. Wyjątkowym wydarzeniem jest Noc Kultury, która w tym roku (2016) była już 10tą edycją. Na potrzeby wydarzeń kulturalnych otwarto ostatnio Centrum Spotkania Kultur – nowoczesny obiekt wielofunkcyjny.
Wszystkim polecam Lubelski Ośrodek Informacji Turystycznej i Kulturalnej przy ul. Jezuickiej 1/3. Tam znajdziecie przydatne informacje i podpowiedź co zrobić aby dobrze spędzić czas w Lublinie (info@loitik.eu)
niedziela, 29 maja 2016
Imperial Dunes - Kalifornia
Nie wiem dlaczego pustynia kojarzy mi się, przede wszystkim, z piaszczystymi wydmami (nie wiem czy istnieją wydmy inne niż piaszczyste). W rzeczywistości pustynie mogą być bardzo różne. Teoria mówi o pustyniach skalistych, kamienistych, żwirowych, piaszczystych, ilastych, słonych i lodowych.
Jednak podejście naukowe pozostawmy na boku, bo przecież dużo ciekawiej jest oglądać świat na żywo.
Przegląd różnych obszarów, które zaliczyłabym do pustyń lub pustynnych można zobaczyć podróżując po zachodnich stanach USA. Sądziłam, że etap robienia tysięcy zdjęć krajobrazom za oknem samochodu mam już za sobą. Okazało się, że po kilkudniowej podróży skończyłam z gigantyczną liczbą zdjęć w temacie krajobrazy inne niż las.
Największym zaskoczeniem tej podróży były dla mnie Glamis Dunes / Algodones Dunes / Imperial Sand Dunes. Nagle na horyzoncie pokazał się pas wydm, takich typowych jakie możemy zobaczyć nad morzem.
Jest to największa piaszczysta wydma w Kalifornii, która obejmuje obszar o długości ok. 72 km i szerokości ok. 10 km. „Łacha” piachu wygląda jak z obrazka i trudno sobie wyobrazić w jaki sposób powstała. Podobno jest pozostałość po wylewach rzeki Kolorado, która często zmieniała kierunek swojego biegu. Ponieważ nie znalazłam lepszego źródła informacji, dlatego link do Wikipedii.
Imperial Dunes to także obszar dostępny dla fanów sportów terenowych. Więcej informacji znajdziecie w serwisie o pustyniach USA.
Jednak podejście naukowe pozostawmy na boku, bo przecież dużo ciekawiej jest oglądać świat na żywo.
Przegląd różnych obszarów, które zaliczyłabym do pustyń lub pustynnych można zobaczyć podróżując po zachodnich stanach USA. Sądziłam, że etap robienia tysięcy zdjęć krajobrazom za oknem samochodu mam już za sobą. Okazało się, że po kilkudniowej podróży skończyłam z gigantyczną liczbą zdjęć w temacie krajobrazy inne niż las.
Największym zaskoczeniem tej podróży były dla mnie Glamis Dunes / Algodones Dunes / Imperial Sand Dunes. Nagle na horyzoncie pokazał się pas wydm, takich typowych jakie możemy zobaczyć nad morzem.
Jest to największa piaszczysta wydma w Kalifornii, która obejmuje obszar o długości ok. 72 km i szerokości ok. 10 km. „Łacha” piachu wygląda jak z obrazka i trudno sobie wyobrazić w jaki sposób powstała. Podobno jest pozostałość po wylewach rzeki Kolorado, która często zmieniała kierunek swojego biegu. Ponieważ nie znalazłam lepszego źródła informacji, dlatego link do Wikipedii.
Imperial Dunes to także obszar dostępny dla fanów sportów terenowych. Więcej informacji znajdziecie w serwisie o pustyniach USA.
sobota, 14 maja 2016
Peruwiańska kuchnia
Oglądając jeden z kulinarnych „show” po raz pierwszy usłyszałam nazwę „ceviche”. Przygotowanie przystawki stanowiło spory problem dla uczestników programu, a co gorsza było to danie często zamawiane przez gości telewizyjnej restauracji. Efekt, jak dla mnie, był bardzo edukacyjny, ponieważ poszukałam informacji co to jest.
Okazało się, że jest to najbardziej znana potrawa peruwiańska, która składa się ze świeżej surowej białej ryby w pikantnej marynacie z soku z limonki, cebuli i ostrej papryki. Dlatego, gdy dowiedziałam się, że mam szansę na wizytę w Peru, spróbowanie ceviche stało się niemal celem.
I powiem krótko – warto było, ceviche jest rewelacyjne. Oczywiście każde miejsce ma swój trochę inny sposób na marynowanie ryby, ale zestaw podstawowych składników pozostaje taki sam.
Najpierw spróbowaliśmy ceviche w jednej z restauracji sieci Segundo Muelle, ponieważ przestrzegano nas przed przypadkowymi miejscami, gdzie świeżość ryby może budzić wątpliwości. Jednak następny raz skusiliśmy się na ceviche i inne lokalne dania w zwykłym barze w Barranco.
Było rewelacyjne i żałuję, że podczas jednego krótkiego pobytu nie można spróbować wszystkiego.
Niektórzy mówią, że kuchnia peruwiańska to jedna z najlepszych. Trudno mi potwierdzić lub zaprzeczyć, bo lubię także kuchnie brazylijską i meksykańską.
Dla zainteresowanych strona sieci restauracji Segundo Muelle
Okazało się, że jest to najbardziej znana potrawa peruwiańska, która składa się ze świeżej surowej białej ryby w pikantnej marynacie z soku z limonki, cebuli i ostrej papryki. Dlatego, gdy dowiedziałam się, że mam szansę na wizytę w Peru, spróbowanie ceviche stało się niemal celem.
I powiem krótko – warto było, ceviche jest rewelacyjne. Oczywiście każde miejsce ma swój trochę inny sposób na marynowanie ryby, ale zestaw podstawowych składników pozostaje taki sam.
Najpierw spróbowaliśmy ceviche w jednej z restauracji sieci Segundo Muelle, ponieważ przestrzegano nas przed przypadkowymi miejscami, gdzie świeżość ryby może budzić wątpliwości. Jednak następny raz skusiliśmy się na ceviche i inne lokalne dania w zwykłym barze w Barranco.
Było rewelacyjne i żałuję, że podczas jednego krótkiego pobytu nie można spróbować wszystkiego.
Niektórzy mówią, że kuchnia peruwiańska to jedna z najlepszych. Trudno mi potwierdzić lub zaprzeczyć, bo lubię także kuchnie brazylijską i meksykańską.
Dla zainteresowanych strona sieci restauracji Segundo Muelle
niedziela, 24 kwietnia 2016
Barranco - Lima

Dziś znajdziecie tam kawiarnie, kafejki, restauracje, bary i dyskoteki. Lecz to jest raj nie tylko dla smakoszy i poszukiwaczy rozrywki. Jest jeszcze Most Westchnień (Puente de los Suspiros), ścieżka prowadząca nad morze (Bajada dos Baños), muzea, biblioteka i przepiękne domy czyli wszystko co jest potrzebne do udanego spaceru. Most Westchnień to ulubione miejsce spotkań zakochanych więc to także miejsce tchnące szczęściem. Wizyta w Barranco powinna być obowiązkowym punktem pobytu w Limie.
Historyczne centrum miasta trzeba zobaczyć. Jednak prawdziwy urok tego miasta znajdziemy w takim miejscu jak Barranco.
Jeśli poszukujsz więcej informacji to polecam teksty z blogu ola w podróży i Lima Easy. Przepisywanie pracy innych do własnego postu nie byłoby w porządku.
wtorek, 19 kwietnia 2016
Tulipany nie zdążyły na Tulipanowy Festiwal

Niestety okazało się, że przyroda daleka jest do podporządkowywania się naszym regułom. Tulipany jak najbardziej były, ale uznały, że na kwitnienie jeszcze za wcześnie.
Co prawda te pod naszym balkonem już pięknie kwitły, więc może to był taki wabik aby zobaczyć inne kwiaty. Przepięknie prezentowały się żonkile, hiacynty i magnolie. Ponieważ dzień był piękny więc spacer po ogrodzie był samą przyjemnością.
A na festiwal tulipanowy wracamy już w najbliższy weekend czyli 23-24 kwietnia 2016.
środa, 6 kwietnia 2016
Meksykański Anioł Niepodległości

36-metrowa kolumna zwieńczona figurą anioła, która mierzy 6 metrów i waży 70 ton, to Monumento de la Independencia lub Ángel de la Independencia (Pomnik Niepodległości lub Anioł Niepodległości). Pomnik został wzniesiony w setną rocznicę rozpoczęcia walki o niepodległość 1910 roku za prezydentury Porfirio Díaz’a.
El Ángel to nie tylko pomnik, ale także punkt widokowy. Wewnątrz stalowej kolumny, pokrytej kamieniem, znajduje się około 200 schodów, które trzeba pokonać aby obejrzeć panoramę miasta.
Kilka dodatkowych informacji znajdziecie na blogu Kawałki Świata w Mojej Szufladzie, ale najlepszy opis znalazłam w Wikipedii (bardzo rzadko polecam, ale tym razem to rzeczywiście dobry artykuł).
wtorek, 8 marca 2016
Tańczący Dom
Praga
Słynny budynek zaprojektowany przez Franka Gehry’ego często nazywany jest także Ginger i Fred. Historię miejsca i budynku interesująco opowiada Paulina Grygielska na swoim blogu „moja Praga”, więc nie będę jej tutaj powtarzać.Mnie zawsze fascynowało pytanie jak zostało zaprojektowane wnętrze. Odpowiedź znalazłam podczas ostatniej wizyty w Pradze. Na dole znajduje się sklep z pamiątkami czyli gadżeciarnia, co prawda wyglądała jakby właśnie ją likwidowano – mam nadzieję, że nie. Na górze znajduje się taras, z którego można podziwiać panoramę Pragi, a jest co. Rzeczywiście widok warty jest wizyty w tym miejscu. Były tam stoliki czyli pewnie można tam także wstąpić na przysłowiowa kawę.
Piętro niżej znajduje się restauracja, która służy także jako galeria sztuki współczesnej. Nie wiem czy była to jakaś okazjonalna wystawa, czy też regularnie prezentowane są tam obrazy. Surowy wystrój rzeczywiście sprzyja sztuce ponieważ nie ma innych elementów, które szczególne przykuwałyby uwagę. Jedzenie było dość dobre choć zdarzało mi się jadać lepsze kolacje.
środa, 24 lutego 2016
Bogota
Stolica Kolumbii położona jest w Andach na wysokości 2 640 m n.p.m. Klimat jest więcej niż stabilny ponieważ przez cały rok panuje podobna temperatura i pogoda, a pojęcie „pory roku” to czysta teoria. Wydaje się, że jest to miejsce idealne jeśli chodzi o garderobę. Jednak niektórzy potrzebują chwilę aby przyzwyczaić do tych warunków.
Bogota to kolejne ogromne miasto Ameryki Łacińskiej. Poruszanie się po nim nie jest proste ponieważ nie ma tutaj metra. Transport publiczny został obliczony na zdecydowanie niższą liczbę korzystających więc tłok w autobusach jest niebagatelny. Problem transportu to także niekończące się korki i tłok na ulicach nawet na tych najszerszych. Dlatego jeśli chcecie cokolwiek zobaczyć to trzeba zatrzymać w Bogocie na kilka dni.
Najważniejsze turystycznie miejsca to la Candelaria, la Catedral z Plaza de Bolívar oraz Muzeum Złota. Oczywiście lista muzeów jest dłuższa i wśród nich znajduje się muzeum Fernando Botero – to coś dla wielbicieli sztuki. W dzielnicach la Candelaria i la Catedral znajdują się obiekty uniwersytetów i szkół wyższych dlatego to także dzielnice żyjące w rytmie studenckim. Wszystko wydaje się takie samo jak w wielu innych stolicach, jednak przestrzega się turystów aby wieczorem nie poruszali się sami po mieście. Nam taksówkarz powiedział nawet abyśmy nie przechodzili na drugą stronę placu Bolivara. Nie wiem czy to zapobiegliwość czy rzeczywiste zagrożenie, nie rzuciliśmy wyzwania losowi i przespacerowaliśmy się w drugą stronę po la Candelaria.
Bogotę najlepiej podziwiać z Cerro de Monserrate – sanktuarium położone jest na wysokości 3 152 m n.p.m. Na górę można dostać się kolejką linową, kolejka szynową lub na własnych nogach. Widok jest rzeczywiście imponujący, szczególnie wieczorem kiedy miasto jest oświetlone. Samo sanktuarium to dość prosty budynek, niestety był już zamknięty kiedy tam dotarliśmy. To co dla mnie było dość kiczowate to zmieniające się kolory oświetlenia sanktuarium, ale o gustach się nie dyskutuje. Cerro de Monserrate to nie tylko samo sanktuarium, lecz także przestrzeń o charakterze rekreacyjnym. Wszystkie atrakcje tego miejsca, w sposób dość obrazowy, można zobaczyć w serwisie samego Monserrate.
Wizyta w Bogocie była bardzo krótka. To tylko takie dotknięcie samej powierzchni, więc pocieszam się, że to zawsze daje powód aby tam powrócić. Do zobaczenia zostało sporo, więc tym, którzy przygotowują się do wizyty polecam artykuły z: travelike, mariola w Kolumbii , serwisu o Kolumbii. Bogota to miasto budzące sprzeczne odczucia, z jednej strony rowerowe niedziele, nowoczesne dzielnice mieszkaniowe, aktywny tryb życia. Z drugiej strony słyszy się o dzielnicach slamsów, gdzie drogi są wciąż gruntowe. To miasto wymaga czasu, a brak wiedzy działa na jego niekorzyść.
Bogota to kolejne ogromne miasto Ameryki Łacińskiej. Poruszanie się po nim nie jest proste ponieważ nie ma tutaj metra. Transport publiczny został obliczony na zdecydowanie niższą liczbę korzystających więc tłok w autobusach jest niebagatelny. Problem transportu to także niekończące się korki i tłok na ulicach nawet na tych najszerszych. Dlatego jeśli chcecie cokolwiek zobaczyć to trzeba zatrzymać w Bogocie na kilka dni.
Wizyta w Bogocie była bardzo krótka. To tylko takie dotknięcie samej powierzchni, więc pocieszam się, że to zawsze daje powód aby tam powrócić. Do zobaczenia zostało sporo, więc tym, którzy przygotowują się do wizyty polecam artykuły z: travelike, mariola w Kolumbii , serwisu o Kolumbii. Bogota to miasto budzące sprzeczne odczucia, z jednej strony rowerowe niedziele, nowoczesne dzielnice mieszkaniowe, aktywny tryb życia. Z drugiej strony słyszy się o dzielnicach slamsów, gdzie drogi są wciąż gruntowe. To miasto wymaga czasu, a brak wiedzy działa na jego niekorzyść.
wtorek, 9 lutego 2016
Lima – Plaza Mayor
Serce mglistego miasta
Pierwsze skojarzenie z Peru to Inkowie, Machu Picchu, Jezioro Titicaca. Stolica kraju – Lima, pozostaje gdzieś z boku, najczęściej jako przystanek na trasie. Miasto położone jest na skraju pustyni, na wybrzeżu Pacyfiku, u ujścia rzeki Rimac. I mogłoby się wydawać, że będzie to kolejne słoneczne południowo-amerykańskie miasto. Jednak przez większą część roku miasto spowija mgła, która jest wynikiem zjawiska inwersji cieplnej. Nieprzyjemna mgła znika w lecie lecz mimo wszystko niebieskie niebo nie jest częstym widokiem.
Katedra to jeden z najważniejszych i najciekawszych zabytków miasta. Świątynia, którą dzisiaj zwiedzamy jest w praktyce trzecią Katedrą zbudowaną na tym samym miejscu. Dwa pierwsze kościoły pochodzą z XVI wieku. Pierwsza była niewielka kaplica konsekrowana w 1540. Drugi kościół, zdecydowanie większy, został zbudowany przez biskupa Geronimo de Loayza w 1551 roku. Trzecia Katedra została konsekrowana w 1622 roku. We wnętrzu katedry znajdziemy bogactwo sztuki dekoracyjnej z różnych okresów ponieważ każda z 14-tu kaplic jest inna i warta dokładniejszego obejrzenia.
W dawnej zakrystii, przedpokoju, skarbcu i prywatnych pokojach znajduje się muzeum sztuki sakralnej. Z ciekawostek, możemy zobaczyć przykłady lokalnych szopek bożonarodzeniowych, a nawet specjalnych łóżeczek dla Dzieciątka.
Przy Plaza Mayor znajduje się także Palacio de Gobierno (Pałac Prezydencki). Miejsce to już od początku stało się świadkiem politycznej walki – tutaj podobno został zamordowany Francisco Pizarro w 1541. Wydarzenie to uznaje się za pierwszy zamach stanu w Ameryce Łacińskiej. Budynek, który stoi tam dzisiaj pochodzi z początków XX-ego wieku, ale plan parteru został zachowany z pierwotnej budowli. Codziennie, prócz niedziel, o godzinie 12-tej odbywa się honorowa zmiana warty w strojach z epoki walki o niepodległość. Takiemu laikowi jak ja kojarzą się one z Francją. Do ogrodzenia Pałacu Prezydenckiego nie można się zbliżać na odległość mniejszą niż 3 metry.
sobota, 6 lutego 2016
Teotihuacán – Meksyk
Piramidy Słońca i Księżyca
Około godziny jazdy od Miasta Meksyk znajdziemy prekolumbijskie miasto Teotihuacán. W czasach swojej świetności, a mówimy tutaj o pierwszych wiekach naszej ery, ośrodek ten liczył około 200 tys. mieszkańców. Dziś jest to światowej klasy, wpisany na listę UNESCO, zabytek, który koniecznie trzeba zobaczyć.
Teotihuacán położony jest na wysokości ponad 2 000 m n.p.m., w nieurodzajnej dolinie gdzie roślinności jest niewiele. To powoduje, że nawet jeśli w Mieście Meksyk temperatura jest przyjemna, to w Teotihuacán jest znacznie cieplej. Podobno tam jest zawsze ciepło. A w słoneczne dni nie ma cienia, w którym można schować się przed spiekotą. Tak jak radzą przewodniki, rzeczywiście warto zabrać jakieś nakrycie głowy i wodę do picia.
Jeśli sami chcecie dotrzeć na miejsce, to najprawdopodobniej zaczniecie zwiedzanie z okolic bramy 1 (tam kupuje się bilety) czyli od początku. Autokary i busy z grupami zorganizowanymi często podjeżdżają jak najbliżej Piramidy Słońca. W ten sposób grupa zaczyna zwiedzanie od placu przed Piramidą Księżyca – w praktyce od końca. W tym drugim przypadku warto przespacerować się Aleją Zmarłych (Avenida de los Muertos) do końca w kierunku bramy 1, gdzie znajduje się muzeum archeologiczne i punkt informacji turystycznej. Dzięki temu zobaczycie rzeczywiście wszystko, a nie tylko same piramidy.
Meksykańskie piramidy najczęściej kojarzone są z obiektami kultury Majów i Tolteków otoczonymi tropikalną roślinnością. Piramidy Słońca i Księżyca różnią się od tamtych konstrukcją oraz zdecydowanie mniejszą ilością dekoracji. Nie znajdziemy w Teotihuacán zbyt wielu płaskorzeźb i tylko kilka rekonstrukcji malowideł. Co więcej, tylko 30% konstrukcji piramid jest oryginalna, pozostała część to rekonstrukcja. Jednak nie ma się czemu dziwić. Podobno miasto zostało odkryte przez przypadek – jedna z piramid została prawie wysadzona. Uważano, iż są to po prostu elementy krajobrazu. A jak mogły wyglądać piramidy ukryte pod warstwą ziemi można zobaczyć na zdjęciach umieszczonych obok Piramidy Słońca.
Zdobywanie piramid to wyzwanie fizyczne. Jeśli nie uprawiasz regularnie sportu i dopiero co wyciągnięto cię z za biurka, to następnego dnia po wejściu na piramidy, możesz mieć zakwasy. Stopnie są wysokie i mięśnie pracują inaczej niż przy pokonywaniu zwykłych schodów. A może to urok zwiedzania tego miejsca, bo że warto wdrapać się na obie piramidy, nie mam wątpliwości.
Obiecane linki do historii Teotihuacán po polsku na blogu globtrotera, po angielsku historia Azteków, miejsca kultu czy oficjalna strona turystyczna Meksyku.
Etykiety:
archeologia,
Meksyk,
Mexico,
Mexico City,
Miasto Meksyk,
obiekty UNESCO,
piramidy,
pyramids,
zwiedzanie Meksyk
Lokalizacja:
Pyramid of the Sun, State of Mexico, Meksyk
poniedziałek, 18 stycznia 2016
Plac Trzech Kultur
Jak trudno obcym zrozumieć takie miejsca
Podróżując i zwiedzając często trafiamy do miejsc, które naznaczone są ważnymi i dramatycznymi wydarzeniami. Problem w tym, że krótka wizyta w takim miejscu nie daje szansy na zrozumienie znaczenia jakie ma ono dla danej społeczności.
Plaza de las Tres Culturas, stały punkt programów turystycznych w Meksyku, to dla mnie właśnie takie miejsce. Zatrzymaliśmy się tam na jakieś 15 minut. Przewodnik opowiedział jak kultura współczesnego Meksyku narodziła się z kultury prekolumbijskiej i kolonialnej. Symbolem tej pierwszej są ruiny ostatniej azteckiej twierdzy Tlatelolco. Choć dla mnie wyglądały na dobrze odrestaurowane, a nawet zbudowane jako pozostałości azteckie. Symbolem kultury kolonialnej jest kościół Św. Jakuba (Iglesia de Santiago) zbudowany w 1524 roku. Wokół widać współczesne budynki, które trudno zaliczyć do najlepszych przykładów architektury.
Całość nie zrobiła na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia, a „symbole” wyglądały trochę jak scenografia.
W czasach współczesnych miejsce to było świadkiem masakry studentów w dniu 2 października 1968 roku. Sądzę, że dziś właśnie to wydarzenia ma dużo większe znaczenie dla Meksykanów odwiedzających Plac.
Etykiety:
Meksyk,
Mexico City,
zwiedzanie Meksyk
środa, 6 stycznia 2016
Miasto Meksyk – Katedra Metropolitarna
O najważniejszym placu, zwanym potocznie Zócalo, było już trochę w opisie pierwszego spotkania z tą metropolią: Miasto Meksyk – duże oczekiwania i …. Tam był to tylko spacer uliczkami historycznej części miasta, a teraz dotarliśmy do najważniejszych obiektów, które po prostu trzeba zobaczyć.
Najważniejszy zabytek to Katedra Metropolitarna – Catedral Metropolitana. Jest to najstarsza katedra w Ameryce Łacińskiej, tak przynajmniej się uważa. Historia mówi, że już Hermán Cortés wybrał miejsce pod przyszłą katedrę w 1524 roku. Jednak trudno stwierdzić czy to prawda, czy też najpierw powstał w tym miejscu zwykły kościół. Faktem jest, że do budowy kościoła użyto kamieni ze zburzonych, przez Cortés’a, świątyń azteckich, m.in. z Templo Mayor, której pozostałości możemy zobaczyć obok katedry.
Budowa świątyni trwała kilkaset lat (około 300), zmieniały się plany, założenia, architekci i style. Właściwie trudno powiedzieć, kiedy rozpoczęto i zakończono budowę obiektu, który dzisiaj zwiedzamy. Można znaleźć różne informacje dotyczące najważniejszych, dla tej budowli, dat. Polecam „turystyczne” streszczenie historii Katedry, które znalazłam na stronie firmy oferującej wypoczynek w Meksyku. Jeśli ktoś chciałby zagłębić się w historię i zna hiszpański to na stronie samej katedry znajdują się odpowiednie teksty.
Katedra Metropolitarna jest także największą katedrą w Ameryce Łacińskiej. Rzeczywiście, wnętrze o wymiarach 100 m długości, 46 m szerokości w układzie 5 naw robi wrażenie. A jak uzmysłowimy sobie i poczujemy, że budowla, tak jak całe miasto, zapada się, niewiarygodnym wydaje się, że konstrukcja wiąż stoi. Jest tak dzięki wysiłkom władz miasta, które inwestuje niebagatelne kwoty aby zachować ten zabytek. W roku 2000 Katedra została wpisana na listę UNESCO stu najbardziej zagrożonych zabytków.
W Katedrze Metropolitarnej, którą tak długo budowano, można znaleźć elementy kolejnych stylów architektonicznych i dekoracyjnych, w tym charakterystycznego dla Meksyku churrigueryzmu. W Katedrze możemy zobaczyć dwa ołtarze umieszczone w nawie centralnej (Altar de los Reyes i Altar del Perdón) oraz 14 kaplic z licznymi dziełami sztuki. Liczne zdjęcia i opisy można znaleźć na blogu „z aparatem w świat”, więc nie będę powielać informacji szczególnie, że we wnętrzu nie wolno używać lampy błyskowej dlatego zrobienie dobrych zdjęć nie jest takie proste.
Subskrybuj:
Posty (Atom)